Dereń kousa jest niezmiennie źródłem moich frustracji za każdym razem gdy wracam z Wysp Brytyjskich. Wprawdzie rośnie i to całkiem dobrze w polskich ogrodach, głównie w cieplejszych rejonach kraju. W okolicy Krakowa znam co najmniej kilka ogrodów gdzie zimuje i ma się dobrze. Niestety w moim jakoś nie chciał. Dopiero staranniejszy wybór stanowiska sprawił, ze moje derenie kousa zaczęły przyrastać.
Pochodzi z Azji, na naturalnych stanowiska występuje w Japonii, Chinach i Korei, docelowo dorasta nawet do 7 m. I te 7 metrów nie jest przesadą. Ma dość luźny pokrój, w zależności od tego jak jest prowadzony może być w formie wielopniowego krzewu lub niedużego drzewka. W przypadku tego derenia kwitnienie jest spektakularne, ale to nie kwiaty stanowią o jego dekoracyjności. Same kwiaty są niepozorne, to podsadki tychże powalają na kolana.
Wato też przyjrzeć się liściom, pięknie błyszczącym przez całe lato. Aż żal że nie są zimozielone. Jesienią, jak u większości dereni i te całkiem ładnie się wybarwiają.
W Polsce często w sprzedaży bywa odmiana chińska (Cornus kousa var. chinesis) – u tej odmiany pochodzącej z Chin podsadki są znacznie większe, kwitnienie spektakularne. Wg prof. Piotra Murasa charakteryzuje się też całkiem niezła odpornością na mróz.
Ten egzemplarz kwitł w Wisley:
A tak wygląda drzewko „po całości” w innym z ogrodów w Anglii:
Nigdy nie mogę się oprzeć i zawsze na widok dorosłych okazów wyciągam aparat:
Wymaga zacisznego stanowiska, dość przepuszczalnej ale wilgotnej gleby i półcienia.
Jesienią na krzewie pojawiają się bardzo dekoracyjne owoce:
Niestety ich smak jest delikatnie mówiąc nijaki, trochę taki „papierowy’.
Na uwagę zasługuje też odmiana 'Rosea’, mam jednak wrażenie że rośnie słabiej:
W ogrodach Rosemoor natomiast można podziwiać pięknego mieszańca, który kusi i wabi zwiedzających malowniczo przewieszając się nad stawem:
Ja próbowałam uprawiać odmianę 'Eurostar’, oto moje małe Waterloo:
Nie wiem czy susza czy mroźna zima (a może oba te czynniki) załatwiły mój egzemplarz na śmierć. Pewnie jeszcze kiedyś zrobię kolejne podejście bo uważam, ze ten dereń wart jest grzechu i miejsca w ogrodzie.
W zaprzyjaźnionej szkółce rośnie jeszcze taka gwiazda, dosłownie gwiazda bo na imię jej 'Venus’:
Przy okazji sprawdzę czy nadal tam rośnie:)
Tekst i zdjęcia Marta Góra
Komentarze mogą być sprawdzane pod kątem ich zawartości. Nie będą akceptowane treści zawierające m.in. wulgaryzmy, treści obraźliwe lub linki pozycjonujące strony www. Więcej informacji: Polityka prywatności.