Po dosyć deszczowej i mokrej wiośnie w końcu nadeszło wyczekiwane ciepłe lato. Ale że będzie aż tak ciepłe to tego nikt się nie spodziewał.
Sam początek zapowiadał się całkiem niewinnie.
Wyjeżdżając na Wyspy pozostawiłam ogród w całkiem niezłej kondycji ale powrót na początku lipca przywitał mnie upałami i fajerwerkami w postaci nawałnicy. Jej skutkiem, dość opłakanym była utrata 3 drzew, w tym jednego prawie stuletniego. Potem nadeszła kolejna fala upałów, która z niewielkimi przerwami trwa do chwili obecnej. Rekordowe temperatury wysuszyły glebę na wiór.
Rośliny w takiej kondycji to już wspomnienie. Podlanie tak dużego ogrodu jest praktycznie niemożliwe, jedynie takie dni jak dzisiejszy – chłodne i zachmurzone pozwalają dostarczyć roślinom solidną dawkę wody. Od jakiegoś czasu przestałam się już przejmować jak wyglądają – najważniejsze by przeżyły.
Najprościej utrzymać przy życiu i w dobrej kondycji rabaty bylinowe i to takie w pełnym słońcu. Wystarczy je zwyczajnie systematycznie podlewać. Gorzej z roślinami w cieniu które mają konkurencję w postaci starszych drzew. Tam walka rozgrywa się na śmierć i życie. Ta piękna hortensja ze zdjęcia średnio co drugi dzień jest reanimowana bo nie wytrzymuje tejże konkurencji. Podobnie rosnąca obok hortensja bukietowa, która przecież na suszę jest bardzo odporna. Ale na pewno nie na tak ekstremalną suszę. To podlewania, jak zauważył słusznie znajomy, to jedynie gaszenie pożaru.
Synoptycy nie mają dla nas dobrych wieści, pod koniec tygodnia nadchodzi kolejna fala upałów.
Niektóre rośliny udaje się bez problemów utrzymać w całkiem niezłej kondycji. o dziwo świetnie radzą sobie rośliny na południowym stoku, praktycznie bez mojej ingerencji. Wyjaśnienie jest proste, zostały tak dobrane by przetrwać ekstremalne warunki. To lato jeszcze zweryfikuje dobór użytych tam gatunków.
Teraz pozostaje czekać na jesienne trawy, bo o takim trawniku to mogę już zapomnieć pewnie do wiosny. Wysychają rzeki, zbiorniki, trudno więc byłoby lać wodę na trawnik i nad nim się użalać.
Upał i susza doskwiera nie tylko nam ale także innym mieszkańcom naszych ogrodów (i wcale nie myślę o ślimakach). Warto na stałe każdego lata wystawiać poidełko z wodą dla ptaków, miejsce gdzie żaby mogą zażywać kąpieli:)
Wody mamy coraz mniej i warto nią gospodarować oszczędnie. Część drzew i krzewów zaczyna się wybarwiać i powoli je zrzucać. To reakcja obronna, nie ma sensu tych roślin pobudzać do życia ani nawozami ani ekstra dawkami wody. Lepiej by w tym roku nowych liści już nie wypuszczały. Nie pozostaje nic innego jak tę suszę przeczekać i mieć nadzieję, że jesień i zima będą bardziej łaskawe i przyniosą większą dawkę wody. Czego sobie i Czytelnikom życzę.
Tekst i zdjęcia Marta Góra
Komentarze mogą być sprawdzane pod kątem ich zawartości. Nie będą akceptowane treści zawierające m.in. wulgaryzmy, treści obraźliwe lub linki pozycjonujące strony www. Więcej informacji: Polityka prywatności.
Jakie drzewa straciłaś? To zawsze smutne, gdy zdrowe drzewo pada. Sama to przeżyłam parę lat temu, gdy w klika, dosłownie, minut, wicher powalił ok. 20 sosen.
Strumyk u mnie wysechł, ptaki przeniosły swoje kąpiele do stale napełnionego poidła. Zastanawiałam się, na ile ta susza była tragiczna dla zwierząt i ptaków.
Straciłam wielką gruszę po pradziadku i dwa całkiem sensownie już wyrośnięte buki.
Ja mam nadzieję, ze jednak zwięrzęta dały sobie jakoś radę, widziałam przy tych upałach i ropuchy zakopane w ziemi i rzekotki i żaby trawne, zaskrońce, jaszczurki.
Mam nadzieję, ze roślinność nad Twoim strumykiem przetrwała.