Kocimiętki – temat rzeka:) Ja pokażę dzisiaj moją ulubioną – Nepeta racemosa 'Walker’s Low’ . Nigdy ich za dużo. Mam ją w ogrodzie w wielu miejscach i wyjątkowo chętnie stosuję u swoich klientów. Zachwyt nad tą odmianą naszedł mnie wiele lat temu w Ogrodzie Botanicznym w Cambridge, zobaczyłam ją tam w zestawieniu w jakąś różową różą w typie 'Bonica’. Zestawienie to w dużej masie wyglądało pięknie, niezwykle romantycznie.
Dlaczego tak kocham kocimiętki? To można by długo – za ich różnorodność, bo w obrębie rodzaju Nepeta znajdziemy rośliny od maluchów do całkiem sporych okazów. Nepeta racemosa, Nepeta x fassenii czy Nepeta grandiflora mają jeszcze tę cudowną zaletę że ich kwitnienie jest wyjątkowo długie. Zaczynają kwitnąć już w maju, potem najlepszy ich czas przypada na czerwiec. Po ścięciu zaczynają kwitnąć na nowo. Do tego są zupełnie bezproblemowe w uprawie i bezobsługowe. Mam też wrażenie, że ’Walker’s Low’ jest sterylna, tzn nie sieje się (niestety niektóre gatunki mogą być uciążliwe).
Z powodzeniem można też nią zastąpić bardziej kapryśną lawendę. Niestety na cięższe gleby lawenda się nie nadaje w przeciwieństwie do kocimiętek. Kocimiętki to też doskonały sposób by niewielkim kosztem w bardzo szybkim czasie zrealizować marzenie o bujnie kwitnącym ogrodzie bylinowym:)
Kocimiętki tak naprawdę nie potrzebują wiele poza słońcem. Rosną dobrze na suchszych glebach ale na bardzo ubogich nigdy nie będą tak okazałe. Właściwie nie wymagają specjalnego traktowania czy nawożenia ani podlewania.
’Walker’s Low’ jest szczególną odmianą z dwóch powodów – po pierwsze z powodu wysokości a po drugie z powodu koloru kwiatów. Dorasta do 60 cm wysokości i idealnie nadaje się do kompozycji z czosnkami – to chyba najlepsze zestawienie jakie można sobie wymarzyć na początek czerwca. Kocimiętki startują dość wcześnie, intensywnie rosną wiosną i w szybkim czasie zasłaniają brzydkie, zasychające liście czosnków.
Kwitnie obficie, kwiaty są ciemno niebieskie, nasycone i dość duże jak na kocimiętkę. Ta odmiana charakteryzuję się właśnie pięknym kolorem kwiatów. Polecam ją też bo ’Walker’s Low’ jest ogólnie dostępna w Polsce.
Ja osobiście nie wyobrażam sobie ogrodu z kawałkiem słonecznego miejsca bez żadnej kocimiętki:) No i znam nawet kilku nepetofilów:)
Tekst i zdjęcia Marta Góra
Komentarze mogą być sprawdzane pod kątem ich zawartości. Nie będą akceptowane treści zawierające m.in. wulgaryzmy, treści obraźliwe lub linki pozycjonujące strony www. Więcej informacji: Polityka prywatności.
Mam taką refleksję nt. kocimietek na glebach piaszczystych (suchych i ubogich). Nie tylko nie będa okazałe, ale szbko przekwitają, żółkną im liście i w zasadzie w połowie czerwca nadają się tylko do ścięcia.
Te wieści o „plasyczności” rośliny jeżeli chodzi o glebę muszą rozpowszechniac osoby co z ogrodem na piasku nie miały doczynienia.
A ja je tak lubię!
Ona po prostu musi mieć wilgoć. Na suchej glinie też kiepsko wyglada. Wczoraj jedna przesadzalam. Pewnie tam wroci jeśli uda mi się poprawić strukturę gleby.
W moim ogrodzie, tak przecież odległym geograficznie i klimatycznie tez królują kocimiętki. Czuja się tu świetnie i przezywają bardzo długie okresy suszy i upału bez podlewania, w kompletnie wysuszonej, stwardniałej gliniastej glebie.
Dzieki nim ogród już w drugim roku istnienia wyglądał bujnie i kolorowo. Mam ich wiele odmian i czasami już sama nie potrafię odróżnić jednej odmiany od drugiej. Podejrzewam, ze pojawiło się sporo mieszańców. Walker’s Low zachowuje się chyba w moim ogrodzie najlepiej – ma piękny kolor, formuje zwarte kępy i bardzo szybko odbija i kwitnie ponownie po przycięciu jej do samej ziemi.
Uwielbiają ja pszczoły i zawsze odwiedzają ja gremialnie od momentu gdy pojawiają się pierwsze kwiaty.
Pszczoły to zresztą moja wielka słabość. Robię wszystko by zachęcić jak najwięcej z nich do odwiedzania mojego ogrodu. Nie stosuje żadnych środków chemicznych i sadze kwiaty i zioła, które wabia je do naszego ogrodu. od jakiegoś czasu odwiedzają nas rodzime australijskie niebieskie pszczoły (Amegilla cingulata). Jest to tak piękne zjawisko, ze już choćby dla nich tylko warto sadzić nepete i unikać chemii.
Od jakiegoś czasu regularnie zaglądam na twoja stronę, bo przede wszystkim sprawia mi to zawsze wielka przyjemność, a po drugie zawsze mogę się czegoś nowego dowiedzieć i coś od Ciebie „przenieść” do mojego australijskiego ogrodu. Ciekawe jest
to, jak wiele roślin uprawianych przez Ciebie czuje się świetnie i u mnie.
Pozdrawiam serdecznie i gratuluje wspaniałego ogrodu i bloga!!!
Maria
Miło czytać takie ciepłe i wartościowe komentarze:) jak widać miłość do ogrodów nie zna żadnych granic. Pozdrawiam Marta