Dzisiaj pozwolę sobie na prywatę, a co – raz na kilka lat systematycznego pisania mogę, moje zbójeckie prawo:)
Kiedyś nie wiedziałam nic, głupia byłam w temacie ogrodnictwa jak ten przysłowiowy but. Wtedy (zdaje mi się po chyba 2 czy 3 sezonach w ogrodzie) przy okazji oglądania rybek na drzewie poznałam Ewę. Pamiętam tamten kwietniowy dzień, tak ciepły jak dzisiaj. I pamiętam ogród Ewy – cały w niezapominajkach, prymulach, brunnerach. Kwitnącą kalinę koreańską i nie wiem już co jeszcze. Jak ja chciałam mieć wtedy taki ogród… Mam, ale całkiem inny:) Dostałam wtedy od Ewki cały samochód zielska, potem jeszcze jeden i jeszcze jeden…Zaraziła mnie filmami Geoffa Hamiltona, rozbudziła moja wrażliwość więc tym bardziej moja radość była ogromna że mogłam Ewie umożliwić wyjazd do Anglii. Tamten pierwszy wspólny wypad wspominam fantastycznie:)
Nad stawem w Sissinghurst, chwila ochłody w upalny dzień:
Po naszym wyjeździe Ewa zrobiła scrapowy album, czyli powieść w odcinkach.
Ja nie będę zdradzać więcej sekretów, pokażę tylko fragmencik:
Reszta do poczytania i pooglądania na Nordstjernowym blogu:) Warto zajrzeć, bo taki talent nie trafia się często.
Po ostatnich kilku doświadczeniach życiowych tak mnie naszło dzisiaj. Naszło żeby napisać o ludzkiej życzliwości, bezinteresowności, sympatii, radości życia. Na przekór prostactwu, chamstwu, zawiści i zwyczajnej zazdrości.
Cieszę się, że dzięki sieci, ogrodowaniu i pasji takich wartościowych ludzi poznałam więcej:)
Warto też wierzyć, że marzenia się spełniają – często dzięki innym ludziom. Ewa obudziła we mnie wrażliwość na ogrody jakich nie znałam. W pewnym sensie mój ogród jest jej zasługą a możliwość podzielenia się radością ze zwiedzania angielskich ogrodów była bezcenna.
Ewa przepraszam za laurkę, ale musiałam:)
Tekst i zdjęcia Marta Góra
Komentarze mogą być sprawdzane pod kątem ich zawartości. Nie będą akceptowane treści zawierające m.in. wulgaryzmy, treści obraźliwe lub linki pozycjonujące strony www. Więcej informacji: Polityka prywatności.