Miałam w ogrodzie urocze oczko wodne. Dbałam o nie regularnie i sumiennie. Oczko było wyposażone w roślinność wodną przecudnej urody. Pośród roślin dostojnie pływały karpie Koi Koi, karasie, płotki i kilka prześlicznych, zielonych żabek. Roślinność pielęgnowana z pietyzmem zachwycała soczystą zielenią. Po powrocie z pracy siadałam obok oczka z książką, ciesząc się ciszą i spokojem, delektując się pięknymi zachodami słońca.
Kilka miesięcy temu, wiedziona szatańskim podszeptem, postanowiłam powiększyć oczko wodne – moją dumę i radość. Zgodnie z radą mojego męża, zamówiłam fachowca z koparką. Uwinął się szybko – nie powiem. Tego samego dnia wieczorem zostałam właścicielką potężnej dziury w ziemi…
Nie przerażał mnie ten widok zupełnie. Oczami wyobraźni widziałam już przepięknie urządzone Nowe Oczko Wodne – a może już Małe Jeziorko…?
Na dnie wykopu bardzo szybko zbierała się woda, ale pierwsze mrozy rozwiązały problem, skuwając wszystko grubą warstwą lodu.
Nadeszła wczesna wiosna. Przyroda poczęła się budzić do życia. Najgłośniej budziło się do życia moje Nowe Oczko Wodne. Z pod tafli topniejącego lodu dochodziły groźne pomruki i bulgotanie. Poprzez lód można było dostrzec gwałtowne ruchy zmąconej wody. Zaniepokojona nieco, obserwowałam uważnie zachowanie Mojego było nie było Oczka Wodnego.
Pewnego dnia, stojąc na tarasie z filiżanką kawy, zauważyłam dziwne zachowanie tafli lodu. Spokojna do tej pory powierzchnia, poczęła głośno trzeszczeć i ugięła się mocno w dół. Nagle pękła z donośnym trzaskiem. Wszystko jakby się zapadło, ale tylko na moment, bowiem już po chwili olbrzymi wykop napełnił się wodą po brzegi! Co gorsza, woda zaczęła zalewać resztę mojego ogrodu.
Po kilkunastu minutach, stojąc nadal na tarasie z filiżanką w drżącej dłoni, mogłam się rozkoszować widokiem Całkiem Nowego Jeziora. Będą musieli poprawić mapy – przemknęło mi przez myśl… Do rzeczywistości pomogła mi powrócić rosnąca tęsknota za Nowymi Meblami Ogrodowymi – zniknęły pod wodą…
Mąż, który wrócił późno z pracy (jak zwykle nie było go w trudnych chwilach), po obejrzeniu Nowego Jeziora, obiecał pomoc w odzyskaniu Nowych Mebli Ogrodowych. Nazajutrz rano ochoczo zabraliśmy się do akcji ratunkowej. Woda nie wyglądała na zbyt głęboką. Dzielny Małżonek, uzbrojony w wysokie gumowce, postanowił wyruszyć na poszukiwanie mebli. Wszedł raźno do wody, zrobił kilka kroków… i straciłam go z oczu. Po kilkunastu, mrożących krew w żyłach sekundach, wyłonił się przy brzegu, kilka metrów dalej.
Krztusząc się i parskając, wygramolił się mozolnie na brzeg, używając przy tym słów, „powszechnie uważanych za obraźliwe”. Z jego chaotycznego monologu zrozumiałam tyle, że On ma w d…e takie przygody, dodał też coś o znajomym koledze płetwonurku…
Jeszcze tego samego dnia, po namowach męża, przybyło z odsieczą Dwóch Znajomych Płetwonurków. Zaczęli od krótkiego zwiadu w lekkim sprzęcie. Miny mieli cokolwiek dziwne po powrocie… „Tu jest chyba trochę głębiej niż przypuszczaliśmy” – usłyszeliśmy. Drugie podejście rozpoczęli obwieszeni całą masą dziwnych urządzeń o niezrozumiałym dla mnie przeznaczeniu. Tym razem czekaliśmy prawie godzinę na ich powrót.
No i co, są meble? – Małżonek lekko się niecierpliwił. -Słuchaj stary, to jest coś bardzo dziwnego – doszliśmy na głębokość 50 metrów i nie znaleźliśmy ani mebli, ani dna… Od pewnej głębokości widać tylko pionowo opadające ściany…
Odjechali. A my, no cóż, powoli oswajaliśmy się z myślą o zakupie Jeszcze Nowszych Mebli Ogrodowych.
Właściwie na tym ta historia mogła by się skończyć, ale dwa dni później pod naszym domem zaparkowały dwa samochody, z których wysypało się kilku zaaferowanych facetów. – Słyszeliśmy, że u państwa w ogrodzie jest jakieś ciekawe miejsce, moglibyśmy tam zanurkować ? Może znajdziemy wasze meble – kusili…
Od tego czasu minęło kilka tygodni. Codziennie rano budzi nas odgłos silników samochodowych, radosne pokrzykiwania i hałas sprężarek do napełniania butli nurkowych. Najgorzej jest w czasie weekendów. Przyjeżdżają z całymi rodzinami, rozkładają stoliki, rozpalają grille – a dzieciaki wrzeszczą. Wczoraj przy dojeździe do naszej posesji zauważyłam budkę z hot-dogami.
Nie ma już moich karpi Koi, nie ma wierzby, grzybieni, nie ma nawet zielonych żabek:-(
I co mam robić? Jak uprawiać mój ogród?
Jedyne ocalałe rośliny to rząd winorośli i szpaler malin 🙁
Według ostatnich ustaleń największa osiągnięta do tej pory głębokość Mojego Nowego Oczka Wodnego wynosi 112 metrów…
Tekst napisaliśmy jako żart na Prima Aprilis, został potem opublikowany na pl.rec.ogrody
Darz bór a może darz nur?
Marta Góra
Dariusz Góra
Komentarze mogą być sprawdzane pod kątem ich zawartości. Nie będą akceptowane treści zawierające m.in. wulgaryzmy, treści obraźliwe lub linki pozycjonujące strony www. Więcej informacji: Polityka prywatności.
Nabrałem się!
Gdyby nie Pani wyjaśnienie pewnie bym się go domagał. Z całej tej przepysznej opowieści najtrudniej było mi uwierzyć, że w Pani ogrodzie jest oczko wodne. Wędrując po tym wirtualnym jakoś go nie wyobrażałem sobie. Kombinowałem tak:Okolica górzysta, naturalne źródło mogło sie objawić.Brawo! Widzę iż oprócz zacięcia ogrodniczego ma Pani też literackie.Marian