Już od dłuższego czasu obiecuję sobie, że napiszę o drzewie które fascynuje mnie od lat.
Parocję perską, zwaną też żelaznym drzewem zobaczyłam w jednym z ogrodów botanicznych w Anglii, potem natykałam się na nią po raz kolejny i kolejny.
Całkowita fascynacją przyszła po wizycie w Castle Drogo, trudno tutaj nie zdublować zdjęć, bo właśnie wrzucając w google łacińską nazwę Parrotia persica najczęściej zobaczymy te cudowne altany:
Nazwa drzewa pochodzi od nazwiska niemieckiego podróżnika Pana Parrota a sama roślin z Iranu. Zastanawiałam się jak będzie znosić polskie zimy, jednak mądre książki mnie uspokoiły. Podobno wytrzymuje nawet do strefy 4. Gdzieś znalazłam informację, że młode pędy mogą podmarzać. Nie jest drzewem często spotykanym i często uprawianym, a szkoda.
Parocja perska ma wiele walorów dekoracyjnych, głównym z nich są liście. Wiosną i latem soczyście zielone, sztywne, jesienią przebarwiają się szalenie spektakularnie. Wybarwienie zaczyna się od żółci, pomarańczu do mocnych czerwieniu i burgundów.
Liście wybarwiają się dość wcześnie, już we wrześniu i trwają na pędach nieprzerwanie do początku zimy. Chyba jest jednym z najdłużej utrzymujących liście drzew jakie uprawiam. Jednak by zapewnić sobie ten spektakl potrzebuje ona żyznej gleby, wilgotnej i do tego kwaśnej oraz sporo słońca. Dobrze będzie się też czuć w półcieniu ale trzeba się liczyć, że nie wybarwi się wtedy tak pięknie.
Parrotia persica jest drzewem średniej wielkości, dorasta do 15 m wysokości i ok 9 m szerokości. Rośnie bardzo, bardzo wolno. Koniecznie trzeba wspomnieć o pokroju – zazwyczaj jest wielopniowa, chociaż co widać na zdjęciach z Castle Drogo można ją prowadzić w formie drzewa. Otrzymamy wtedy gęstą, kulista koronę.
Zauważyłam u niej gołe pędy, podobnie tutaj w Marks Hall:
Podobno tak reaguje na stresy, czyli dłuższą suszę i upały.
Warto też dodać, że u starszych egzemplarzy pięknie łuszczy się kora na pniu i grubych pędach – przypomina trochę barwy bojowych samolotów:)
Oczywiście nie każdy mam aż tyle miejsca w ogrodzie, ale dla amatorów znajdzie się coś mniejszego. Odmianę ’Burgundy’ wypatrzyłam w mateczniku w szkółce w Krzywaczce:
Raczej przypomina pokrojem krzew a nie drzewo, po wielu latach dorasta zaledwie do 2,5 m wysokości.
Nie wiem ile lat ja będę czekać na swój egzemplarz, ale wybarwia się genialnie, dużo piękniej niż gatunek:
Fascynacji nastąpił cd, dokupiłam jeszcze kolumnową odmianę ’Vanessa’. Może kiedyś doczekam tych 12 m:) I może doczekam kwiatów – bo Parrotia persica kwitnie i to na dodatek zimą, podobnie jak należące do tej samej rodziny oczary. Kwiaty to właściwie same pręciki czerwonawo brunatne pojawiające się jeszcze przed liśćmi.
Mam nadzieję, że tym postem zachęciłam właścicieli wilgotnawych ogrodów do poszukiwań:)
Tekst i zdjęcia Marta Góra
Komentarze mogą być sprawdzane pod kątem ich zawartości. Nie będą akceptowane treści zawierające m.in. wulgaryzmy, treści obraźliwe lub linki pozycjonujące strony www. Więcej informacji: Polityka prywatności.
gdzieś czytałam, że to od papugi, z powodu stopniowego przebarwienia ta łacińska nazwa… :-)))
też bardzo lubię. Sadziłabym.
Brytyjczycy takie pochodzenie podają, sama nie wiem.
Martwią mnie te łysiejące pędy bo 'Vanessa’ ma robić wow przy wjeździe. Znajoma nabyła gatunek, obwód pnia tak cirka 14 cm i po posadzeniu (lipiec ubiegłego roku) zrzuciła prawie wszystkie liście. Żyło toto jeszcze jesienią, nowych liści nie wypuściło więc nadzieja jest. Właśnie tym zrzutem liści ponoć ona tak reaguje na suszę. Ciągle też myślę, czy moja gleba nie za ciężka.
W każdym razie burgundowa odmiana całkiem fajne przyrosty miała (jak zwykle wyhaczona z tajemnych zasobów Pana Janusza Szewczyka).
Post o Parrotia persica jakby do mnie adresowany, bo właśnie szukam niewielkich, ciekawie wybarwiających się drzew! Dodatkowo z adresem ewentualnego zakupu 🙂
Łatwo z nią chyba nie będzie, ale warto spróbować. Jeśli martwisz się o zbyt ciężką glebę u siebie, to może dawaj raz w roku, w obrębie korzeni kompost? U mnie dżdżownice rozprawiają się w sezon z całkiem grubą warstwą. Gorzej będzie z zapewnieniem kwasowości.
Akurat ph gleby mnie nie martwi, moja i tak jest lekko kwaśna:) A kompost, ech nie nadążam z produkcją.
Jeśli zobaczę gdzieś u siebie w okolicy fajną odmianę dam Ci znać:)
Ja mam parocję już kilka lat, zwykłą, bez odmianową. Bardzo jest ciekawa, pięknie się wybarwia. Polecam!
To kolejna dobra wiadomość. Prowadzisz ją w formie drzewa czy krzewu?
czytam twoje notki z zainteresowaniem. Moge wiedziec w jakim regionie masz swoj ogrod ?
Cieszę się, ze są pomocne. Ogród na Podbeskidziu:)