Phlomis russeliana – żeleźniak Russela – będzie dzisiaj bohaterem tego wpisu. Obiecałam opowiedzieć o tej pięknej i niezwykle intrygującej bylinie bo odnoszę dziwne wrażenie że nie jest zbyt znana i sadzona w ogrodach. Zupełnie nie rozumiem dlaczego, bo ja uważam żeleźniaka za jedną z najbardziej uniwersalnych bylin, namiętnie sadzę go u siebie oraz u moich klientów.
Nie wiem czy macie świadomość ale rodzaj Phlomis obejmuje około stu gatunków. My jednak nie będziemy sobie nimi zawracać głowy bo większość w Polsce nie przezimuje w gruncie. Warto jako ciekawostkę zaznaczyć że tylko część gatunków to byliny i że sporą grupę tego rodzaju zajmują krzewy. Wiele z nich krzyżuje się w naturze tworząc nowe formy.
Wróćmy jednak do naszego żeleźniaka. Phlomis russeliana pochodzi z Azji Mniejszej i jest zimozieloną byliną (w naszych ogrodach może być półzimozielony) o dużych liściach w kształcie serca.
Liście żeleźnika Russela mają ładny kolor, są duże (mogą dorastać nawet do 20 cm długości. Z czasem gdy roślina się rozrośnie stanowią zwartą okrywę gruntu. Liście trochę przypominają i wyglądem i w dotyku liście naparstnicy purpurowej. Świetnie zabezpieczają powierzchnię rabaty przed wsiewaniem się chwastów. Kwiaty żeleźniaka pojawiają się w czerwcu.
Kwiaty dla mnie mają kolor waniliowo-bananowy, chociaż dolna warga jest ciemnożółta i widać to dopiero z bliska. Na pędach ułożone są „piętrowo” – fachowo nazywa się to okółkiem;) Pędy kwiatostanowe są mocne, dość sztywne i potrafią wyrosnąć nawet do 1 m wysokości.
Ten delikatny kolor, sztywne pędy to zdecydowanie jego atuty ale chyba najbardziej pociągające dla projektantów jest niezwykle interesujące ułożenie kwiatów. Czyni z żeleźniaka mocny, architektoniczny akcent w ogrodzie. Żeleźnik cudownie komponuję się z wieloma roślinami. Na zdjęciu powyżej przekwitłe bodziszki, jasna kocimiętka ( Nepeta 'Dawn to Dusk’) i mocny akcent w postaci ślazownika (Sidalcea 'Croftway red’). No i oczywiście Phlomis russeliana – żeleźniak Russela.
Ja uwielbiam jednak zestawienia o mocniejszym natężeniu barw, są takie dynamiczne…
To zestawienie szałwii i żeleźniaka już kilka lat temu wykorzystałam w innym ogrodzie, niestety po jakimś czasie szałwia odmówiła posłuszeństwa w tym konkretnym miejscu.Do dzisiaj nie wiem dlaczego bo w każdym innym zakątku tego ogrodu rośnie nader chętnie.
Zostało więc takie szaleństwo… Potem kolorystyka się zmienia, bo zmieniają się sąsiednie rośliny…
Generalnie żeleźniaki świetnie rosną na suchych i ubogich glebach, cudownie kwitną w pełnym słońcu.
Ja doprawdy nie wiem, no naprawdę nie wiem co mi strzeliło do głowy gdy kilkanaście lat temu dostałam go od znajomych. Fakt, że informacji w sieci było dużo mniej działa troszkę na moją korzyść. To był to promil tego co można znaleźć obecnie, dobrej literatury też jak na lekarstwo. Możliwe że zapisałam jak go uprawiać gdy Zosia mi go wręczyła… a może pomyliłam z inną rośliną?
Tadam… oto mój pierwszy żeleźniak:)
Gdy mi na tej mokrej glinie i na dodatek w półcieniu zaczynał kwitnąć praktycznie każdego lata to pomyślałam sobie że bez sensu go z tego miejsca wyrzucać. Dosadziłam mu inne rośliny i tak oto powstała ta nietypowa kompozycja z funkiami, turzycą (Carex elata 'Aurea’) i hortensją pnącą 'Mirranda’ (ona ma takie fajne obrzeżone liście). Ten egzemplarz rośnie tam już kilkanaście lat, wprawdzie mokro już tak bardzo nie jest jak na początku.
Sąsiednie rośliny co rok wyciągają więcej wody ale jednocześnie coraz bardziej cieniują twego biedaka. Oczywiście z czasem pojawił się żeleźniak w innych, bardziej słonecznych miejscach mojego ogrodu ale wciąż na glinie. I o dziwo daje na tej glinie radę. Na podmokłej łące też… Tym samym dzięki temu doświadczeniu powstał taki oto eksperyment:
Żeleźniak i ostrożeń łąkowy (konkretnie Cirsium rivulare 'Atropurpureum’). Dodatkowo super sprawdzają się w tym towarzystwie czosnki (Allium giganteum) które kwitną w mają. Jakim cudem to w tak wilgotnym miejscu daje radę? Ano całość za plecami ma spore krzewy i rośnie na wzniesieniu – tym samy woda spływa na trawnik i nie stagnuje na rabacie. Może posadzenie komuś w ogrodzie ostrożenia jest hmm… średnim pomysłem, ale przy dużych powierzchniach można sobie na takie szaleństwa pozwolić. Ja zakochałam się w tym zestawieniu – to jedno z tych na widok których myślisz zaskoczona i zachwycona – boże, jak ja mogłam na to wpaść:)
Ta odmiana ostrożenia jak dotąd się nie sieje i mam nadzieję że nie będzie (bo też go mam u siebie oczywiście). W sprzyjających warunkach sieje się za to żeleźniak i tym sposobem możemy mieć więcej roślin zupełnie za darmo – genialnie wygląda w większych grupach, sprawdzi się zwłaszcza w dużych ogrodach, w słonecznych miejscach gdzie szybko chcemy jakaś część po prostu zadarnić. To roślina z rodzaju tych, gdzie jedna sztuka wygląda słabo…
Można też żeleźniaki dzielić i rozmnażać wczesną wiosną ale dość mocno przy tym cierpią. Przy odrobinie chęci jednak można ten sposób rozmnażania uznać za skuteczny. Roślina nie wymaga nawożenia i generalnie niczego nie wymaga. Po kilku latach co najwyżej możemy trochę ją ograniczyć gdy za bardzo się rozrośnie.
Najlepsza rzecz jaką możecie zrobić z żeleźniakiem to trzymać z daleka od niego sekator aż do wczesnej wiosny.
Zaschnięte kwiatostany tworzą malownicze zestawienia z jesiennymi trawami a zimą będą ozdobą ogrodu.
Nie tnijcie zatem…
Dopiero teraz, na przedwiośniu można poobcinać pędy i liście by troszkę te zdrewniałe części odsłonić, roślina się odwdzięczy i ładnie oraz w szybkim czasie się zregeneruje.
Może się zdarzyć, że podmarznie, przynajmniej tutaj na południu. Jednak przez te wszystkie lata przydarzyło mi się to raz i nigdy nie wymarzł do cna.
Można jeszcze u nas uprawiać żeleźniaka bulwiastego (Phlomis tuberosa). Coraz bardziej popularnego dzięki rozpropagowaniu go przez Pieta Oudolfa (konkretnie chodzi o odmianę 'Amazone’). Oczywiście jest równie piękny i ciekawy, niestety zapomnijcie o przyrastaniu. Żeby osiągnąć pożądany efekt trzeba by posadzić naprawdę sporą ilość roślin. Na dodatek ukochana przez Oudolfa odmiana jest sterylna…
Mam nadzieję, że po tym poście każdy kto miał wątpliwości posadzi sobie żeleźniaka… Ja natomiast poczekam jeszcze ze 2-3 tygodnie i zrobię podchody z sekatorem. Myślę też, że jeszcze gdzieś u siebie znajdę miejsce na kolejną grupę;)
Tekst i zdjęcia Marta Góra
Komentarze mogą być sprawdzane pod kątem ich zawartości. Nie będą akceptowane treści zawierające m.in. wulgaryzmy, treści obraźliwe lub linki pozycjonujące strony www. Więcej informacji: Polityka prywatności.
Mam żeleżniak już 2 lata i nie kwitnie … co może być przyczyną ? Gleba gliniasta, ale na lekkim zboczu, nasłonecznienie pełne.
Daj mu jeszcze szansę. Może ma za dobrze (w sensie zbyt żyzną glebę) i nie chce kwitnąć?
Mam rabatę ziołową do której 3 lata temu dosadziłam żelezniaka.Co roku na wiosnę dosiewam gaurę
i werbenę patagońską.Efekt jest bardzo fajny.
Na pewno wygląda genialnie;) Przetestuję z werbeną bo niestety gaura na mojej glinie się nie sprawdza… Chyba żeby dodać gillenię trójlistną? (zaczyna mi się siać)…
Świetnie, że popularyzujesz tę roślinę! Jest sadzona prawie we wszystkich angielskich ogrodach. Kupiłam ją kilka lat temu właśnie tym zainspirowana choć myślałam, ze pewnie nie polubi polskiego klimatu. Tymczasem rośnie u mnie fenomenalnie, też na glinie, w słońcu, w dużych grupach. Nigdy nawet nie podmarzł mimo trudnych warunków – Podbeskidzie, stanowisko niczym nie osłonięte. Jedynym mankamentem u mnie jest duży samosiew. Mimo tego nie wycinam kwiatostanów, bo są piękne w zimie.
U mnie aż tak się nie sieje, natomiast u klientów gdzie jest automatyczne nawadnianie to i owszem – siewek jest mnóstwo. Nasiona wymgają lekkiego przechłodzenia – to taka informacja dla kogoś kto chciałby sam wysiewać.
gillenia piękna jest ale nie da takiej zwiewności i „ażurowości” jak gaura.Najważniejsze,że jest mrozoodporna .Marto czy próbowałaś zimować rośliny w kompoście i czy jest to możliwe?Taka myśl przyszła mi do głowy w nocy.Bardzo lubię dalie ale ze względu na zbyt ciepłą piwnicę traktowałam je jako jednoroczne i zrezygnowałam bo żal mi roślin.Może ten kompost byłby dobry?.
Twoje rabaty bylinowe są piękne.Dobór roślin i kolorów bardzo mi się podoba.
pozdrawiam 🙂
No niestety żaden inny zamiennik gaury mi nie przychodzi do głowy a ta niestety u mnie nawet jednoroczną nie jest.
W kompoście zimowałam jedynie rośliny w doniczkach – takie których nie udało mi się posadzić jesienią. Nie wiem czy dalie przeżyją takie zimowanie – u mnie kompost (a duży pojemnik ma 1,5 x1,5 m) jest do cna zamarznięty.