Ostatnio bardzo różowo na blogu, więc dzisiaj trochę z innej beczki:)
Sporo nawłoci zobaczyłam w ogrodach Bressingahm, pojawiały się na wszystkich rabatach, od całkiem malutkich do znacznie wyższych. W dużej mierze są to mieszańce hodowlane otrzymane na wskutek różnego rodzaju krzyżówek międzygatunkowych. Mają tę zaletę, że w przeciwieństwie do nawłoci pospolitej nie sieją się. W ogrodzie, zwłaszcza małym ta cecha może być błogosławieństwem, wystarczy przecież spojrzeć późnym latem na otaczające nas pola i łąki. I o ile dziko rosnące nawłocie bez wątpienia są roślinami pożytecznymi, przydatnymi i mającymi swoje miejsce w ekosystemie, to niekoniecznie muszą być pożądane w ogrodach. Inna rzecz ma się właśnie z odmianowymi nawłociami. U siebie w ogrodzie mam od kilku lat karłową nawłoć, niestety nie znam jej nazwy i pewnie nie poznam, bo są bardzo do siebie podobne. Bez wątpienia siedzi grzecznie w miejscu, siewek nie ma.
’Little Lemon’ to, jak mi się wydaje, kolejna odpowiedź na rosnące zapotrzebowanie na mniejsze rośliny. Dorasta maksymalnie do 45 cm, co w porównaniu z nawłocią pospolitą czyni ją najzwyczajniejszym karłem. Introdukcja tej odmiany nastąpiła w 2005 r, w roku obecnym miała jej premiera na targach „Zieleń to życie” w Warszawie.
Cechą charakterystyczną są jasne, limonkowe kwiaty, na początku ciemniejsze z czasem w miarę przekwitania jaśniejsze. 'Little Lemon’ może stanowić doskonałe uzupełnienie rabat w stylu naturalistycznym, pięknie będzie się komponować chociażby z trawami. Do tego jest rośliną niewymagającą, zupełnie bezproblemową o ile nie posadzi się jej w cieniu i na bardzo wilgotnej glebie.
Tekst i zdjęcia Marta Góra
Komentarze mogą być sprawdzane pod kątem ich zawartości. Nie będą akceptowane treści zawierające m.in. wulgaryzmy, treści obraźliwe lub linki pozycjonujące strony www. Więcej informacji: Polityka prywatności.