Stone House Cottage Garden and Nursery

Dzisiaj wspomnienie z zeszłorocznej wyprawy lipcowej do niewielkiego ale niesamowitego ogrodu. Ładnie  już pisała o nim na swoim blogu Iza-Tamaryszek ale dorzucę i ja coś od siebie.  Na stronie internetowej znajdziemy informację że  ogród powstał w 1975 r na bazie ogrodu kuchennego i jest do dzisiaj ogrodem prywatnym. Jego założyciele i twórcy to Państwo Louise i James Arbuthnott. Cały czas spacerując po tym ogrodzie zastanawiałam się czy są tam jacyś pomocnicy,  dochodzący ogrodnicy?

Widok na dom:

Ogród wprawdzie jest niewielki ale wymaga ogromu pracy – zwłaszcza na wiosnę. Jak widać  na murach prowadzone są nie tylko pnącza ale również krzewy, jest tutaj sporo żywopłotów które wymagają strzyżenia 2-3 w sezonie, nienaganne trawniki i bardzo zadbane rabaty bylinowe. Trudno mi uwierzyć że właścicielka dba o całość sama.

Te budowle z cegły to dzieło gospodarza, murarza amatora.  I chociaż było ich w ogrodzie sporo to jednak otoczone bujną zielenią nie sprawiały przygnębiającego wrażenia. Ja osobiście miałam takie odczucia, że te mury, mureczki są tam od setek lat.

Co chwila gdzieś za rogiem, za zakrętem odsłaniał się kolejny widok z kolejnym zakątkiem i miejscem do kontemplowania urody ogrodu.

Przywitanie z Louise było dość oschłe, odniosłam wrażenie jakbyśmy zakłócili jej strefę komfortu.  Lody zostały przełamane znacznie później przy rozmowach o roślinach.  Sama właścicielka wyglądała na osobę mocno zapracowaną i zajętą, przyznała też że odkąd zmarł mąż to  coraz trudniej utrzymać jej ogród.

Bo ogród jest niezwykły  nie tylko z powodu ceglanego tła  ale rosnących tu roślin. Kolekcja Louise jest imponując i przyznaję że niektórych roślin nigdy wcześniej nie widziałam ani w innych ogrodach udostępnionych do zwiedzania ani nawet w Ogrodach Botanicznych czy Ogrodach RHS.

Krzew ze zdjęcia nie dawał nam spokoju.  W końcu trochę się zmobilizowałam i napisałam do Louise – tym samym zagadka została rozwiązana – Acacia baileyana 'Purpurea’ (u nas oczywiście nie zimuje). 

Często słowo kolekcja wzbudza niechęć w estetach bo kojarzy się z wieloma gatunkami czy odmianami posadzonymi tylko z powodu chęci posiadania kolejnego taksonu.  W tym ogrodzie jest inaczej, jest on dowodem na to że ogród kolekcjonerki może być również cudowną kompozycją.  Na pewno nie jest zbiór przypadkowo posadzonych taksonów.  Na wszystkich rabatach widać dbałość o szczegóły, widać że właścicielka zwraca uwagę na kształty, faktury i kolory.

Widać że w tym niewielkim ogrodzie udało się zebrać doświadczenia wielu pokoleń ogrodników i projektantów.  Gdy patrzę na niektóre zdjęcia np na to powyżej to od razu przypomina mi się John Brookes,  ogrodowe wnętrza kojarzą się z Sissinghurst czy Hidcote a nasadzenia w cieniu z Beth Chatto.  Ogród podzielony jest  żywopłotami   na wnętrza  co doskonale widać na zdjęciach Izy robionych z wieży.  Chyba była jedyną osobą która się nań wdrapała – reszta towarzystwa nadal w amoku biegała po ogrodzie i szkółce.

Dzięki tym wnętrzom  w ogrodzie panują różnorakie warunki siedliskowe  stwarzające nieograniczone możliwości. Ograniczeniem może być jedynie brak wyobraźni.  Na szczęście Louise jej nie brakuje.

Poniżej bujne rabaty bylinowe i idealne tło – żywopłot oraz trawnik.  Sądząc po rosnących tam bylinach najlepszy moment mają one pod koniec lipca i w sierpniu.

I coś w rodzaju suchego patio – rośliny sieją się tutaj same, ale ten samosiew jest mocno kontrolowany:

Brodia w dużej masie:

Niestety pogoda nam nie sprzyjała – trochę zimno, pochmurno, lekka mżawka. Słońce wyszło tylko na chwilkę, ale to i tak nas nie wypędziło z cienia. Nie wiem jak dla innych uczestników tej wycieczki ale mnie najbardziej zafascynowały rośliny poszycia leśnego – kolekcja marzenie.

Piękne stopowce:

Deinanthe w towarzystwie trójlistów i adiantum:

Nie wiem czy to gatunek czy mieszaniec lilli złotogłów:Przy większości roślin wprawdzie były wbite etykiety, ale chyba tylko właścicielka potrafi je odczytać:)

Oprócz bylin sporo tu pięknych drzew i krzewów – na mnie jk zwykle rzucił się dereń:

I łączka:

I wąskie przejście między żywopłotami:

Przy ogrodzie jest również szkółka, całkiem niedużą ale zaopatrzona w rośliny których nie sposób kupić w Centrach ogrodniczych.  Większość roślin w szkółce  rozmnażana jest przez właścicielkę i stanowi dodatkowe źródło utrzymania ogrodu.   Mam nadzieję że spacer po tym ogrodzie chociaż trochę skrócił czas oczekiwania na wiosnę i lato.

Tekst i zdjęcia Marta Góra

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Marta Góra

Udostępnij ten wpis:

Co o tym sądzisz?

Komentarze mogą być sprawdzane pod kątem ich zawartości. Nie będą akceptowane treści zawierające m.in. wulgaryzmy, treści obraźliwe lub linki pozycjonujące strony www. Więcej informacji: Polityka prywatności.

Subscribe
Powiadom o
guest

6 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Przemysław Godlewski

Na wieżyczkę z wejściem po spróchniałych stopniach wchodziliśmy trochę z duszą na ramieniu. Przy wejściu była zresztą stosowna informacja. Warto wejść na poziom wyżej w każdym ogrodzie. Wysokość i inna perspektywa pokazują ramy kompozycji i to co jest niezauważalne z poziomu 0. 🙂

Tamaryszek

Kiedy znalazłam tę wieżę i przeczytałam wspomnianą tabliczkę, wahałam się, czy wchodzić na górę. Ale zobaczywszy parę starszych państwa, śmiało wspinających się na schody, pozbyłam się wątpliwości. Warto było!
Z tabliczkami także miałam problemy.
Jak miło wrócić kolejny raz, choć wirtualnie, do tego ogrodu. Wyjątkowe miejsce.

floks

Ogród bardzo fajny, chociaż w niektórych miejscach mam wrażenie, że „przerośnięty”. Jednak to nic wobec tego całego wrażania, które powoduje – magia, tajemniczość, skrytość. Naprawdę fajnie można się w nim zaszyć, to fakt. Jednak ogromna ilość różnych bylin, krzewów jest przytłaczająca

Zobacz więcej inspiracji na Instagramie Marta Góra