Długo jej szukałam i długo była na liście roślinnych wymarzeńców. Zachwycałam się nią za każdym razem podczas jesienny wypadów do Anglii. Jednak chęć posiadania w jej ogrodzie zrodziła się bardzo, bardzo dawno temu podczas oglądania 'Świata Ogrodów’. W tym roku pełnią szczęścia uraczyła mnie zaprzyjaźniona ogrodniczka – Elwirko dziękuję. Nie wiem ile było siewek, ale efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Bo tak naprawdę tylko w większej masie zachwyca.
Verbena bonariensis jest wprawdzie byliną, ale w naszej strefie klimatycznej może być problem z jej zimowaniem dlatego najlepiej traktować ją jak roślinę jednoroczną. Skutecznym sposobem utrzymania jej w ogrodzie jest zbiór nasion i coroczne, wczesne wysiewanie. Kwitnie od lipca aż do mrozów, nasiona niestety zawiązuje dość późno. Podobno ładnie sama się wysiewa. Wymaga suchego i słonecznego stanowiska, lekkiej i przepuszczalnej gleby. Jest szalenie elegancka, dorasta do 150 cm, pędy są sztywne, wyprostowane. No i ten kolor…
I post scriptum z roku 2012 – verbena pięknie „idzie” z samosiewu, nawet za pięknie. Jednak zbieranie nasion należy rozpocząć odpowiednio wcześnie, wykwita od dołu i pierwsze dojrzałe nasiona pojawiły się już w sierpniu, mimo że roślina wyglądała jakby była w pełni kwitnienia. Oczywiście tak jak i przy zbiorze innych nasion pora musi być słoneczna i sucha. Oczekiwanie na zbiór aż kwiatostany zaschną w przypadku tej verbeny jest bezcelowe, pozostaną na roślinie jedynie suche łuski. Nasionka są bardzo maleńkie, prawie czarne.
A oto efekty:
Tekst i zdjęcia Marta Góra
Komentarze mogą być sprawdzane pod kątem ich zawartości. Nie będą akceptowane treści zawierające m.in. wulgaryzmy, treści obraźliwe lub linki pozycjonujące strony www. Więcej informacji: Polityka prywatności.