Uważam, ze zasługują na osobny post bo jednak znacznie, ale to znacznie różnią się od tego co znamy z naszego podwórka. Dla ogrodnika – kolekcjonera taki pierwszy kontakt może okazać się nie małym szokiem. Rośliny na wyspach można kupić w różnych miejscach, w okolicy miast znajduje się całe mnóstwo centrów ogrodniczych, takich jak Notcutts Garden Centre. To na zdjęciach znajduje się w Woddbridge, niewielkiej miejscowości hrabstwa Suffolk.
Przy wejściu najczęściej pojawiają się rośliny, które aktualnie są w najlepszym dla siebie okresie wegetacji. My trafiłyśmy na niezliczoną ilość odmian hortensji ogrodowych i powojników. Wszystkie rośliny zdrowe, pięknie ułożone, opisane jak ten pokazany na zdjęciu judaszowiec.
Rośliny są oczywiście podzielone na krzewy i drzewa, osobno iglaki, byliny (te znów według podziałów), itd, itd. To ma ułatwić klientom życie. Oprócz metryczek opis z nazwą znajduje się również na donicy, na regałach często dodatkowe opisy rośliny wraz ze zdjęciami kwiatów – przy różach jest to normą.
Firma daje dwuletnią gwarancję na zgodność odmianową i jakość rośliny. Większość zielska na Wyspach sprzedaje się w dużych donicach, sadząc w ogrodzie można od razu uzyskać bardzo ładny efekt. Ceny są wyższe niż u nas, ale i sadzonki znacznie, ale to znacznie większe. Centra ogrodnicze oferują praktycznie wszystko co w ogrodzie może nam się przydać, narzędzia, pergole, altanki, meble, nasiona, cebule i masę, ale to masę drobiazgów. Ja na przykład kupiłam przepiękne papierowe serwetki, których użyję zimą do decoupage.
Większe centra ogrodnicze, jak to właśnie mają też swoje ogrody pokazowe, jakoś trzeba klientów zachęcić do kupna jak największej ilości potrzebnych i niepotrzebnych roślin, bo ten rynek jest tutaj bardzo dobrze rozwinięty i konkurencja duża. Trzeba przyznać, ze kompozycje i w centrum i na parkingach są bardzo ładne.
To centrum oferuje praktycznie wszystko i jeśli nie zna się umiaru to i ciężarówka moze być za mała. Nas na szczęście powstrzymywała przed wydaniem wszystkich pieniędzy wizja lotu samolotem i ograniczeń bagażu. Dziewczyny zakochały się tam w pewnej roślinie, ale o tym opowiem innym razem:)
Przy większości publicznych ogrodów są szkółki które oferują bardzo duży wybór roślin. Ja osobiście wielkim sentymentem darzę szkółkę przy ogrodach Beth Chatto, jest świetnie zaopatrzona głównie w byliny i naprawdę miałam dylemat co wybrać. Przy wejściu znajduje się namiot przykryty cieniówką z roślinami do cienistych ogrodów. Jest ogromny i naprawdę można dostać lekkiego oszołomienia.
Oczywiście ogrody Hyde Hall również mają punkt z roślinami, nas zadziwiał tam najbardziej kosmos i naparstnice w doniczkach, piękne sadzonki po kilka funtów. Ja nie mogłam odejść od trójlistów, jednak ogromne, różane i ciężkie donice skutecznie wyleczyły mnie z wydania kilkunastu funtów.
Oglądania i zachwytów nie było końca.
Długo też nie mogłyśmy wyjść ze szkółki przy ogrodach w Barnsdale. Nie tylko wspaniałe krzewy ale przede wszystki byliny w ogromnym wyborze. Już sam widok host i żurawek moze wprowadzic w osłupienie.
Oczywiście w Barnsdale każda z nas musiała coś kupić, jak orzekła Ewa taka roślina to prawie relikwia. Biegałyśmy więc tam z amokiem w oczach i głupimi minami, żalem w sercu ze nasze ogrody nie są większe a linie lotnicze w głupi sposób ograniczają ilość bagażu. Oczywiście były wredne namowy na kupno jak największej ilości doniczek, bo przecież takie duże rośliny bez problemów można potem podzielić:) Z sms-ami z Polski włącznie były…
Ja bez bicia przyznam się, że odstawiałam kuszenie Halinki na zakup bodziszków, jak największej ilości bodziszków:) Z klęczeniem i majdaniem doniczkami przed oczyma włącznie;)
Na pewno bardzo przydaje się znajomość angielskiego ale jeszcze bardziej łaciny i nazw roślin.
Na koniec wyczerpane żałowałyśmy, że nie mam takiego vana… No i oczywiście konta wypełnionego funtami:)
Na koniec trafiłyśmy do wspaniałej szkółki koło Ipswich, Shrubland Park Nurseries. Szczerze mówiąc to jeden z takich absurdów jakim zawsze nie mogę się nadziwić wyjeżdżając do Wielkiej Brytanii. Szkółka znajduje się na terenie ogromnej posiadłości, by do niej dotrzeć trzeba pokonać co najmniej kilkanaście minut drogi samochodem. Po drodze podziwiałyśmy pasące się owce i wspaniały pałacyk. Szkółka oferuje całkiem spory wybór bylin, drzew i krzewów oraz roślin egzotycznych, wszystko po bardzo przystępnych i niższych cenach niż w centrach ogrodniczych. Czasem niższych o połowę. Ja zachwycałam się tam paprociami i roślinami do cienia, oraz trawami. Wciąż stoi mi w pamięci Uncinia rubra, nie zimująca u nas w gruncie.
W szkółce był wspaniały mur, na jego tle posadzone rośliny a obok rabaty – niby nic specjalnego, ale robiły całkiem przyjemne wrażenie.
Dziwne położenie tej szkółki nie było nas w stanie zadziwić, po tym co zobaczyłyśmy kilka dni wcześniej. Mianowicie Ewa, która jakiś czas temu zaraziła się scrapbookingiem znalazła w Colchester sklep z materiałami do tegoż. Wklepaliśmy w GPS adres i w drogę… Jakież było nasze zdziwienie gdy okazało się, że sklep znajduje się praktycznie w polach w czymś co przypomina z daleka starą stodołę. Na dodatek był zaopatrzony tak, że wszystkie craftowe sklepy w Krakowie mogą się przy nim schować.
Ech, trzeba było widzieć radość i szczęście w oczach Ewy po tych zakupach:)
Podobnież naszą, po wizycie na pchlim targu, gdzie można kupić wszystko, ale największym cymesem są książki ogrodnicze po kilka funtów. Czasem tak myślę, że może i dobrze iz nasz bagaż nie pomieścił całego tego dobra które tam mogłyśmy obejrzeć i nabyć;)
Komentarze mogą być sprawdzane pod kątem ich zawartości. Nie będą akceptowane treści zawierające m.in. wulgaryzmy, treści obraźliwe lub linki pozycjonujące strony www. Więcej informacji: Polityka prywatności.