Za oknem zimno, prace ogrodowe praktycznie pokończone, koty lokują się na wyższych „piętrach”… zima nadchodzi nieodwracalnie, wpierw postraszyła w październiku śniegiem, teraz trochę przymrozkami by przejść w łagodny listopadowo-grudniowy marazm. Kończy się rok, kończy sezon ogrodniczy a wyjazdów w tym roku było co niemiara i najwyższa pora pokazać piękne ogrody tym, którzy jeszcze na bloga zaglądają.
Ja osobiście uwielbiam zaglądać do cudzych ogródków, uwielbiam zaglądać przez płoty i szpary obcym ludziom w krzaki… no nic nie poradzę. Pamiętam radość podróży miejskim, piętrowym autobusem, która to krótka podróż zaspokoiła moją ciekawość angielskich chusteczkowych ogrodów.
Do ogrodu Vity nie musiałam zaglądać przez szparę, zostałam tam zaproszona i spędziłam w nim dwa cudowne popołudnia za co serdecznie jeszcze raz dziękuję. Tudzież mojej imienniczce za wspólny szkółking i możliwość eksplorowania pdolubelskich szkółek;)
W ten chłodny wieczór zapraszam jednak byście razem ze mną ponownie zanurzyli się w cudownym ogrodzie Vity…
Na pierwszy rzut oka widać, że właścicielka przy jego tworzeniu mocno inspirowała się angielskimi ogrodami. Ja osobiście podziwiam żelazną konsekwencję gospodyni, układ ogrodu i piękne detale wtopione w roślinność.
Ogród, a właściwie dwa ogrody połączone są interesującą furtką:
Urocze żywopłociki dzielące poszczególne kwatery, topiary i niezwykle detale tworzą nastrój klasycznych formalnych ogrodów.
Ale nie można da się zwieźć tym widokom do końca, bo druga część ogrodu ma charakter bardziej swobodny (i ponoć ma być przerobiona, czego jestem ogromnie ciekawa).
Jak bardzo było upalne to lato chyba przypominać nie muszę, na Lubelszczyźnie susza dała się szczególnie we znaki, ale w ogrodzie Vity nie bardzo to było widać. No może poza lekko wysuszonym trawnikiem… i w sumie nawet zastanawiałam się czy nie zamaskować trochę wyschniętej trawy w programie graficznym, ale uznałam że nie warto oszukiwać. Nie warto, bo mimo tej potwornej suszy ogród doskonale się broni. Poza roślinami podstawowymi masa tutaj ciekawych roślin, ukrytych rarytasów sprowadzanych z różnych zakątków. Nie wszystkie może są tak spektakularne jak widoczne na jednym ze zdjęć Cardiocrinum, ale miałam dość czasu by sobie te drobiazgi obejrzeć. W amoku i upale nie sfotografowałam:(
Ale oczywiście moje ukochane baldaszkowate załapały się na sesje:
I sceny cd, czyli część przy tarasie:
Wieczór nam zszedł na gadaniu o wszystkim:) W takim otoczeniu, przy szumie wody z rzygacza z widokiem na piękne funkie i długosza to była czysta przyjemność. Chociaż tak naprawdę to głównie towarzystwo się liczy:)
Sporo w tym ogrodzie traw, całych połaci, zresztą większość roślin rośnie tutaj w grupach i pojedyncze kępki to rzadkość. Co też uważam za duży atut.
Zawsze miałam dość ambiwalentny stosunek to imperaty cylindrycznej 'Red Baron’, ale ten pomysł ograniczenia jej kostką bardzo mi się spodobał. Jesienią musi wyglądać jeszcze piękniej. W moim ogrodzie było to swego rodzaju Waterloo, bo nigdy nie chciała się wybarwić, za to rozłaziła się w ekspresowym tempie zarastając inne rośliny.
I piękna kępa hakonechloi wysmukłej:
Kolejna pasja gospodyni to uprawy w donicach:
Donic w ogrodzie jest całkiem sporo, rosną w nich głównie sukulenty ale także i rośliny sezonowe, jednoroczne.
Stara ławeczka ukryta w cieniu:
Niestety sierpniowy weekend, chociaż pełen ogrodowych wrażeń, minął bardzo szybko, czas by się pożegnać z ogrodem i gospodynią nadchodził milowymi krokami. Szkoda, bo chciałoby się w tym ogrodzie posiedzieć znacznie, znacznie dłużej. I ja mam cichą nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miała okazję go obejrzeć:) Pisząc ten post myślę ciepło o tym, jak fantastyczny i zakręcony jest świat takich ogrodowych wariatów i że dzięki tej wschodniej wyprawie miałam niezwykłą przyjemność poznać Martę, Kasię, Olgę… Do następnego razu:)
Tekst i zdjęcia
Marta Góra
Komentarze mogą być sprawdzane pod kątem ich zawartości. Nie będą akceptowane treści zawierające m.in. wulgaryzmy, treści obraźliwe lub linki pozycjonujące strony www. Więcej informacji: Polityka prywatności.
Moje myśli też ciepłe, jakie to szczęście, że ogrodowi wariaci istnieją!
V. plicatum 'Cascade’ już rośnie w miejscu znalezionym w sierpniu, a łatwo nie było 🙂 Ogród zawdzięcza Ci kilka rad, widzę teraz, ilu jeszcze korekt wymaga.
Od miesiąca siedzę nad zmianami w drugiej części ogrodu, dzięki letniej wizycie jest mi o niebo łatwiej, albo tylko tak mi się wydaje…:)
Dziękuję 🙂
Cieszę się że posadziłaś kalinę, mam nadzieję że przetrwa (takoż moja) bo to wyjątkowo piękna odmiana:)
Niecierpliwie czekam na zmiany w drugiej części ogrodu. I na wiosnę oraz kolejne spotkanie:)
Miło znów pobyć, choć wirtualnie…
Jak miło zobaczyć ogród Vity w Twojej osłonie – miałam szczęście widzieć go jakiś czas temu. Widzę, że sporo się tam zmieniło. Jest wyjątkowy, jak i właścicielka, rzadko się widuje u nas takie ogrody.
[…] okazji wielkiej wyprawy lubelsko-zamojskiej w sierpniu 2015 r. Z tamtej podróży pokazałam już ogród Vity, dzisiaj nadszedł czas na Zamojszczyznę. Dzięki gospodyniom i fantastycznej organizacji te […]
Ja widziałam ogród Vity… wirtualnie, w innym miejscu w sieci… ale w Twoim aparacie wygląda zjawiskowo.
Bo ogród Vity JEST zjawiskowy:)