Jakiś czas temu pisałam o marzeniu by ponownie odwiedzić The Garden House
I chociaż pragnęłam zobaczyć ten ogród w maju to niestety musiałam się zadowolić wizytą na początku lipca. Bez dwóch zdań udała się pogoda i nie trzeba było chować aparatów pod kurtkami. Na tyle się udała, że na niektórych zdjęciach widać potworne kontrasty, momentami słońca było za dużo.
Jednakże grzechem byłoby narzekać na piękną pogodę w tak bajkowym ogrodzie.
Hydrangea serrata 'Garden House Glory’ również gościła już na blogu:
Oglądanie zdjęć nie do końca będzie odbywać się w kolejności zwiedzania, ale dla mnie rabaty bylinowe na ruinach zdecydowanie zasługują na miejsce pierwsze w tym ogrodzie. Poniżej Lower Terrace
Na tym zdjęciu widać majstersztyk, tak cieniutki żywopłot że aż trudno to sobie wyobrazić:)
Żywopłot to Phillyrea angustifolia, roślina u nas słabo znana bo nie odporna na strefę klimatyczną. Pochodzi z Basenu Morza Śródziemnego.
Piękna, prosta rabata z wypielęgnowanym pośrodku trawnikiem to esencja i majstersztyk angielskiego ogrodnictwa. Niebieskości i fiolety mikołajków, floksów, szałwii i dzwonków ocieplono intensywnymi czerwieniami tawułek, penstemonów, bordowych świecznic. Sporo tutaj też roślin architektonicznych, chociażby Angelica gigas (arcydzięgiel olbrzymi)
Drugi taras to Tennis Court Terrace, położony wyżej i już nie tak spektakularny jak pierwszy. Barwy są tutaj bardziej stonowane, wiecej za to spektakularnych drzew i krzewów, jak chociażby ten dąb – Quercus robur ’Concordia’. Oczywiście całość ubrana w nieskazitelny trawnik i bylinowe rabaty. Z jednym z moich ulubionych ostatnio bodziszków i odkryciem ostatnich sezonów – Geranium 'Rosanne’. Dzięki temu położeniu ogród na górnym tarasie „wyposażony” jest w doskonały drenaż.
Pomiędzy tarasami prowadzą murki, tajemnicze schodki a nawet można przejść z jednego na drugi w coś co przypomina mini basztę.
Jak zwykle będąc tutaj po raz pierwszy zastanawiałam się, czy udało mi się obejrzeć całość błądząc pomiędzy rabatami, murkami i bujną roślinnością, którą to bujność rośliny zawdzięczają wyjątkowemu klimatowi Devon. The Garden House należy zapewne do tych ogrodów, które koniecznie trzeba dopisać do listy must have odwiedzając tą część Wielkiej Brytanii.
Mam nadzieję, że ta (jeszcze niedokończona opowieść) zrekompensuje ponad roczne oczekiwanie na zdjęcia. Bo cd na pewno niebawem nastąpi.
Tekst i zdjęcia Marta Góra
Komentarze mogą być sprawdzane pod kątem ich zawartości. Nie będą akceptowane treści zawierające m.in. wulgaryzmy, treści obraźliwe lub linki pozycjonujące strony www. Więcej informacji: Polityka prywatności.
Strasznie podobają mi się angielskie ogrody i nasadzenia roślin. Nie lubię ogrodów wymuskanych i tzw. od linijki. Kocham zakrętasy, zawijasy i paprocie. Próbuję to realizować u siebie, ale do ogrodu który przedstawiłaś jeszcze daaaaleka droga. Pozdrawiam serdecznie
Życzę wytrwałości i cierpliwości Maryniu:) Również pozdrawiam.
Rodgersja nie rosła tak całkowicie w słońcu, przez część dnia była ocieniona. Często spotykam je na wyspach właśnie w miejscach gdzie swiatła dużo ale i dużo wilgoci. Jest jednak małe ale… Pełne słońce latem w Anglii to nie to samo co pełne słońce u nas, wypada chociażby wspomnieć ostatnie nasze lato.
Dopisane do listy: do obowiązkowego zobaczenia! Pięknie.
Zastanowiła mnie rodgersja – tak ładnie kwitnąca – rosła na słońcu? Myślałam, że nie lubi takich warunków.