Będą okruchy a nawet okruszki bo pogoda w tym roku sprzyja nam średnio. Za oknem śnieg, na drzewach liści praktycznie już nie ma. Jeszcze gdzieś w zeszłym tygodniu można było podziwiać na południu miedziane liście dębów i wybarwione buki. Tyle zostało z jesieni. Ale będzie o liściach. To mój bardzo subiektywny wybór roślin, które warto sadzić by ten jesienny spektakl urozmaicić. Dwa pierwsze tygodnie października były na południu bardzo deszczowe i właściwie znaczna część drzew i krzewów długo była zielona. Wybarwiło się głównie to co rośnie w suchszych miejscach ogrodu. Jednak jesień nadeszła i postanowiłam na koniec sezonu wrzucić solidną porcję zdjęć. W ramach pamiętnika co gdzie jak i kiedy:)
Zdecydowanie królowymi tego festiwalu kolorów są kaliny, poniżej Viburnum opulus
Uwielbiam tę kalinę, nasz rodzimy gatunek zresztą. Wiem, wiem… atakują ją mszyce, szarynka kalinówka ale co tam. Pod względem wybarwienia niewiele roślin może jej dorównać. No i poza odmianą 'Roseum’ zimą zdobią ją piękne korale.
Kaliny japońskie też zdecydowanie należą do faworytek: Viburnum plicatum f.tomentosum `St.Keverne’
Viburnum plicatum f.tomentosum `Mariesii’
Warto jeszcze dorzucić amerykańską kuzynkę naszej kaliny koralowej, Viburnum sargentii `Onondaga’ . Musicie mi uwierzyć na słowo, ale kolor liści czasem jest fantastyczny.
Zastanawialiście się kiedyś dlaczego drzewa zrzucają liście na zimę? Drzewa to dość skomplikowane organizmy które przetrwanie doprowadziły do perfekcji. Liście są odpowiedzialne za produkcję pożywienia dla drzew i wymianę gazów, ale by te procesy zachodziły płynie muszą być spełnione przede wszystkim dwa warunki – światło i woda. Dlatego gdy zimą ograniczony jest dostęp do światła i wody drzewa udają się na zasłużony zimowy odpoczynek. Również zimą wiatr przy silniejszym podmuchu łamałby duże drzewa niczym zapałki. Oczywiście nie jest to jedyny powód dla którego drzewa pozbywają się lisci. Wyobraźcie sobie grube poduchy śniegu na liściach dębów czy klonów. To ciężar którego nie byłby w stanie udźwignąć. Tak stało się zresztą zeszłej jesieni, gdy dokładnie w połowie października spadła w górach spora ilość śniegu. Połamane drzewa, wyłamane olbrzymie konary – to był bardzo przykry widok. Poza tym delikatne, miękkie liście zimą są bezbronne i zwyczajnie by zamarzły. W przeciwieństwie do drzew iglastych, drzewa liściaste nie tworzą ochrony przed morzem. Muszą tak przygotować się do zimy, by marznąca woda nie rozsadziła ich pędów i konarów. Dlatego bez żalu pozbywają się balastu w postaci liści.
Drzewom do życia niezbędna jest przede wszystkim woda, której znaczna część paruje do atmosfery przez liście. Liście też odpowiedzialne są za pobieranie z powietrza wielu składników ożywczych. Tak w skrócie można określić proces transpiracji. Chociaż wody zimą w glebie raczej nie brakuje to w strefie klimatu umiarkowanego jej pobieranie jest mocno ograniczone, zwłaszcza w czasie gdy ziemia zamarza. Drzewa do przetrwania potrzebują zaledwie kilka procent wody którą pobierają, dlatego pozbycie się liści (ogromnej powierzchni parowania) pomaga im przeżyć zimę. Kurek z wodą przykręcają dość wcześniej, bo już w lipcu pobierając jej z gleby znacznie mniej niż na początku sezonu wegetacyjnego. Powoli ogranicza się proces fotosyntezy. Pewnie nie ma osoby która nie pamięta zeszłorocznej suszy. Wiele drzew mimo że ją przetrwało do jesieni to niestety wiosną padło, między innymi z tego powodu iż procesy fotosyntezy i transpiracji zostały mocno zaburzone. Brak dostatecznej ilości wody i składników pokarmowych sprawiły iż część roślin nie była w stanie wznowić wegetacji wiosną. Takie anomalie pogodowe zakłócają w poważny sposób cały ten proces wypracowany przez tysiące lat ewolucji.
Już od późnego lata barwa liści się zmienia, nie są tak intensywnie zielone jak wiosną by potem złocić się i czerwienić.
Parocja perska `Vanessa’ – Parrotia persica
Nie ukrywam że ta parocja również należy do moich faworytek – nie dość że pięknie się przebarwia to ten festiwal zaczyna się już pod koniec września by nieprzerwanie trwać do listopada. Na liściach pojawiają się wszystkie barwy jesieni i dla tego koloru warto ją było posadzić na wjeździe do ogrodu.
Mistrzami są też klony (Acer platanoides `Royl Red’)
I oczywiście buki Fagus sylvatica:
No właśnie, a jak to się dzieję że jesienią liście zmieniają barwę? Rośliny do życia potrzebują nie tylko światła i wody ale przede wszystkim wielu, wielu innych składników pokarmowych. Jednym z nich są cukry (ale także białka i tłuszcze), do wytworzenia których potrzebne jest między innymi słońce. Kiedy dzień staje się krótszy i światła jest mniej drzewa mają już całkiem spory zapas pokarmu zmagazynowany w drewnie. Kończy się powoli proces fotosyntezy i zaczyna okres spoczynku. Jednak drzewa jesienią nie próżnują, zaczynają gromadzić inne składniki pokarmowe – w pierwszej kolejności chlorofil, który jest odpowiedzialny za barwę liści i konieczny do procesu fotosyntezy. Drzewa powoli pobierają go z liści. Pozbawione barwnika zielonego liście mają kolor żółty, bursztynowy i czerwony. Chlorofil jest rozkładany na czynniki pierwsze by wiosną znów zasilić nowe liście i na nowo wiosną rozpocząć ten skomplikowany proces biochemiczny. Gdy drzewa wycofują z liści cenny chlorofil do głosu dochodzą inne barwniki – żółty (ksantofil) i pomarańczowy (karoten). Dobra dla nas wiadomość to fakt, że w tym cyklu drzewa wykorzystują dużą ilość dwutlenku węgla pobierając go z atmosfery. Produktem ubocznym jest tlen. Czyli drzewa są wielkimi oczyszczalniami powietrza. Nic w przyrodzie nie ginie… Wniosek nasuwa się sam – im więcej powierzchni biologicznie czynnej tym mniej dwutlenku węgla a więcej tlenu w powietrzu.
Pięknie intensywne barwy ma judaszowiec kanadyjski – Cercis canadensis, trochę mi szkoda że nie udało się tej wspaniałej żółci uchwycić w słońcu:
U mnie judaszowce rosną na stoku – mają głęboki, palowy system korzeniowy, nie znoszą zalewania. Dokarmiane również dolomitem wapniowym bo zdecydowanie wolą zasadowe gleby.
Ja zawsze mówię, że jesień zaczyna się w momencie wybarwiania trzmielin. Beskidzkie lasy trzmielinami stoją, konkretnie naszym europejskim gatunkiem, trzmieliną pospolitą – Euonymus europaeus, poniżej owoce:
W ogrodzie warto posadzić trzmielinę oskrzydloną – Euonymus alatus:
Warto też dorzucić inne krzewy, np Fothergilla major – fotergilla mniejsza:
Wybór jest ogromny, bo większość dereni ma piękne liście. Ja ostatnio podziwiam mój tegoroczny nabytek – Cornus kousa `Satomi’. Na zdjęciu powyżej jest oczywiście dereń biały (Cornus alba).
Warto też wspomnieć o irgach i berberysach.
No i Rosa rugosa też potrafi zaskoczyć...
Oczywiście wymieniać można długo: dęby, ambrowce, wiśnie, oczary, hortensje… No niestety wszystkiego w ogrodzie pomieścić nie można.
Gdzieś słyszałam jeszcze o takiej teorii, że mocne barwy liści (szczególnie czerwone) to ostrzeżenie dla szkodników które również szukają schronienia na zimę. Czerwony kolor ma sygnalizować – hej, jest silnie trujący i zrobię ci krzywdę. No właśnie skąd się biorą czerwone liście? Ten kolor zapewniają im antocyjany, nieobecne w liściach i syntezowane dopiero gdy drzewa pozbędą się z liści chlorofilu. Czyli teoria o szkodnikach ma sens – czy jesienią czerwone liście kalin, chętnie odwiedzane w sezonie przez mszyce to sygnał – tutaj się kolonii nie zakłada?
A co się dzieje gdy liście opadną? Las działa jak doskonała fabryka – grzyby, bakterie i inne pożyteczne mikroorganizmy rozkładają martwe resztki tworząc bogatą w składniki pokarmowe próchnicę. W ogrodzie możemy wspomagać ten proces produkując z odpadów organicznych kompost. Niestety erozja, czyli wypłukiwanie cennych składników z gleby postępuje szybciej niż jej humifikacja.
Jest też wyspecjalizowana grupa gatunków, która dość rozrzutnie pozbywa się liści zielonych. W Polsce są to olsze (widzieliście kiedyś wybarwioną olchę?) i jesion wyniosły. Wiele osób (w tym ja) ma problem w odróżnieniu jesiona wyniosłego od jesiona pensylwańskiego – jeśli istniej możliwość wystarczy je podglądać jesienią. Jesion pensylwański słynie z tego, że cudownie wybarwia się na żółto w przeciwieństwie do wyniosłego który zrzuca liście zielone. Ja wiem na 100 % że to co rośnie za moim żywopłotem u sąsiada to właśnie Fraxinus excelsior czyli jesion wyniosły. W końcu grabię te liście co rok…
Mnie nie daje spokoju jeszcze jedno – jak to się dzieje że w jednym roku kwiaty hortensji potrafią się tak pięknie wybarwić, a w innym nie? Pomijam już kwestię różnic w odmianach. Może to odpowiednia dawka wody, światła i mikroelementów sprawia iż czasem mamy taki festiwal.
I o ile liście hortensji piłkowanych (Hydrangea serrata) biją na głowę inne gatunki to jednak hortensje bukietowe (Hydrangea paniculata) nie mają sobie równych jeśli chodzi o urodę kwiatów jesienią.
Do kompletu jesiennego festiwalu dołączyć warto trawy. Kwiatostany miskantów są zmienne w czasie kwitnienia ale w miarę upływu czasu zmienne bywają też ich liście. Jest kilka odmian które potrafią nas zaskoczyć płomiennym wybarwieniem.
Piękne są również kwiatostany piórkówki (Pennisetum alopecuroides), która pod koniec października wybarwia swoje liście na złoty kolor.
Jeśli jednak chodzi o jesienne wybarwienie to mistrzyniami są trzęślice (Molinia)
Tekst i zdjęcia Marta Góra
Komentarze mogą być sprawdzane pod kątem ich zawartości. Nie będą akceptowane treści zawierające m.in. wulgaryzmy, treści obraźliwe lub linki pozycjonujące strony www. Więcej informacji: Polityka prywatności.
Wiele osób narzekało na pogodę tej jesieni, a u mnie, mimo deszczu, było ładnie.
Na pewno do pięknego wybarwienia potrzebna jest odpowiednia ilość słońca. Moja kalina opulus rośnie w półcieniu i nie przybiera takich pięknych kolorów. Za to trzmieliny oskrzydlone i fotergille były cudowne. Z poleconych przez Ciebie roślin pojawi się u mnie klon.
Fajny artykuł!
Jeśli to ma być Acer rubrum to polecam odmianę 'October Glory’. Kiedyś o nim napiszę, ale wg mnie to jedna z najlepszych odmian pod względem wybarwienia.